Showing posts with label mąka kukurydziana. Show all posts
Showing posts with label mąka kukurydziana. Show all posts

Wednesday, April 30, 2014

178. Niczym w kalejdoskopie ♡

 Dziś do szkoły na 9, bo mamy apel, dlatego korzystam z wolnego czasu i smażę placki. I choć trema mnie zżera, staram się trzymać fason i uśmiechać się. Trzymajcie kciuki!

 ♡ Orzechowo-jabłkowe pancakes ♡

podane z domową nutellą

♡ jabłko
♡ 3 łyżki mąki pełnoziarnistej
♡ cynamon
♡ jajko
♡ chlust mleka
♡ łyżeczka budyniu orzechowego
♡ łyżeczka cukru
♡ łyżka masła orzechowego
♡ garść orzechów
♡ łyżka domowej nutelli

Mąkę wymieszałam z cynamonem, dodałam żółtko, masło orzechowe, trochę mleka, cukier i orzechy, zmiksowałam. Wtartłam jabłko. Białko ubiłam z cukrem i budyniem, delikatnie połączyłam obie masy. Smażyłam na oleju orzechowym, odsączyłam i podałam z domową nutellą.



















Jestem jak kalejdoskop. Szczęśliwa, płacząca, odważna i chowająca głowę w piasek... Szczególnie wczoraj łez dużo było, w winy zupełnie nie mojej niestety. Mój nauczyciel, wyróżniający się ,, taktem i uprzejmością '' przy całej klasie wyparował z tekstem ,, Wiktoria, przytyłaś''. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, oczy mnie zapiekły i nic nie mówiąc wyszłam z sali, trzaskając drzwiami. Za mną, pukając się w jego stronę w głowę, poszli moi znajomi. Całą lekcje przesiedzieliśmy w toalecie, śmiejąc się z niego. Od razu lepiej mi było, ale po zajęciach była próba do apelu, z której się zwolniłam, powiedziawszy o wszystkim mojej wychowawczyni, której bardzo ufam i z którą mam niezwykle dobry kontakt. Jak się później okazało, martwiła się o mnie tak bardzo, że zadzwoniła do mojej mamy, czy wszystko jest w porządku. Ja w sumie nie przejmuję się aż tak bardzo słowami nauczyciela, żeby znów zrobić sobie krzywdę czy nie jeść, ale jednak... myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Cóż, pogratulować tylko kultury osobistej :)


Byłabym zapomniała! Mamy ostatni dzień kwietnia, dlatego postanowiłam zrobić małe podsumowanie APM. Oto wszystkie pozytywy, które udało mi się zebrać:

Mam długie, zdrowe i grube włosy, które mogę różnie wiązać i układać
Mam długie, kobiece paznokcie, które szybko rosną i dają mi duże pole do popisu w dziedzinie manicure 
Lubię swoje dłonie
Mam ładną cerę, która szybko się opala
Jestem zawzięta i uparta, dążę do celu bez względu na trudności
Podobno mam talent pisarski; choć ja talentem bym tego nie nazwała, dla mnie pisanie bardziej oddychanie przypomina, taką lekkość wtedy czuję i przyjemność sprawia mi niesamowitą :)
Lubię swój tyłek. Serio, podoba mi się, dzięki ćwiczeniom ładnie odstaje
Jestem śmiała i odważna, co przyznają nawet nauczycie
Mam ładne, umięśnione plecy i zawsze chodzę wyprostowana.
W kuchni kieruję się kreatywnością i intuicją, a nie przepisami. I jeszcze jakoś nigdy nic nie ,, skopałam ''     
Zawsze staram się postawić na miejscu drugiej osoby i spojrzeć na świat z jej perspektywy. Dzięki temu mogę ją lepiej zrozumieć. 
Nie oceniam ludzi po wyglądzie.
Nie lubię, nie umiem i nie znoszę kłamać- jestem bardzo szczerą osobą.
Lubię swoje kostki, są smukłe i delikatne. 
Nie umiem gotować bez robienia bałaganu, ale uwielbiam sprzątać. 
Wbrew pozorom lubię swoje poczucie humoru- nawet jeśli czasem ociera się o sarkastyczne.
 Jestem odporna na ból- ale raczej fizyczny.
Jestem zorganizowana.
Lubię swój śmiech.
Mam umięśniony brzuch, plecy i nogi.
Jestem otwarta i nie boję się poznawać ludzi. 
Potrafię patrzeć głęboko- w ludzi, w przyrodę. Zawsze staram się dostrzec coś pięknego.
Mam ogromną wyobraźnię, co pomaga mi w rozwijaniu mojej pasji- pisania.
 Sama nie wiedziałam, że tak wiele rzeczy w sobie lubię... chyba powinnam wydrukować to sobie i powiesić nad łóżkiem. Żeby wracać do tego, kiedy złapie mnie chandra!
To nie koniec APM! W maju będzie miała ona trochę inną formę... Nie wiem jak Wam, ale mi zawsze humor poprawia spełnienie jakiegoś dobrego uczynku. Dlatego też postanowiłam codziennie stawiać sobie za cel zrobienie czegoś, co jest w porządku- chociażby uśmiechnięcie się do 10 osób na ulicy, wyrzucenie śmieci sąsiadce, przywitanie się z koleżanką, której nie lubię lub powiedzenie mamie ,, Kocham Cię''. Za mało jest relacji międzyludzkich, za mało wzajemnej pomocy, ciepła i koleżeństwa. Nie izolujmy się, żyjmy między innymi... Niech maj będzie miesiącem drobnych, miłych dla nas i innych uczynków. To poprawi nam humor znacznie bardziej niż kostka czekolady czy nowy ciuch : ) Startujemy już jutro!

  ♡ instagram  blog 

Wednesday, April 23, 2014

171. Kokos w gofrach ♡

♡ Kokosowe gofry ♡

z ricottą i : miodem/ bananem i nerkowcami; kawa snickers



 ♡ 2/3 mąki ( pełnoziarnista + łycha kukurydzianej )
♡ 2/3 szklanki mleka
♡ kilka łyżek syropu kokosowego
♡ pół łyżeczki proszku do pieczenia
♡ jajko i białko
♡ łyżeczka budyniu śmietankowego
♡ 3 tabletki stewii
♡ garstka wiórek kokosowych

Dwa białka ubiłam na sztywno z budyniem i stewią, żółtko zmiksowałam z mąką, mlekiem, proszkiem, syropem. Piekłam w dobrze nagrzanej gofrownicy, wyszły mi w sumie 4 gofry.



Nieaktywny wypoczynek chyba nie wchodzi w grę, jeśli poziom wydzielanego przez organizm hormonu ,, róbmilionrzeczynarazżebytylkoniesiedziećwmiejscu'' z miesiąca na miesiąc niepokojąco wzrasta. Im więcej słońca, wysokiej temperatury i zieleni na drzewach tym rozpiera mnie coraz więcej energii. W domu nie potrafię wysiedzieć dłużej niż kilka godzin. Jak już tam jestem, to ćwiczę, sprzątam, gotuję, siądę do laptopa na kilka minut i znów gdzieś mnie niesie. Wczoraj poszłam na rynek, z rynku z kolegami do galerii. Połaziłam po sklepach, pokręciłam nosem i wróciłam do domu, zbyt niecierpliwa jestem żeby czekać na swój autobus, więc jechałam trzema, tak czy siak wysiadając jakieś, nie wiem, dwadzieścia minut od domu? Bo żaden z nich nie dojeżdża na moje osiedle. Pogoda jednak dopisywała na tyle, że choć byłam w krótkich spodenkach, to słońce przyjemnie przypiekało mi skórę. Tak spacerować to ja mogę! 
Po powrocie do domu pyszny obiad. Jem w sumie same dobre rzeczy, jak coś mi nie smakuje to po prostu zostawiam. Ale dobre nie znaczy pyszne. Każdy ma jakieś ulubione jedzenie- jeden sery, drugi kurczaka, trzeci- może melony? Ja uwielbiam krewetki. Najlepsze są podsmażone na maśle z bazylią. Do tego grzanki i pomidory z grillowaną cukinią na miksie sałat. Smacznego :)
A wieczorny spacer z psem był niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Udało mi się zrobić kilka zdjęć- tym razem ani nie sobie, ani nie miseczce z owsianką. Chciałam uchwycić piękno natury, odnaleźć coś wyjątkowego w drzewach i kwiatach, których- choć otaczają nas cały czas- często nie dostrzegamy. Nie posiadam jakiegoś super sprzętu, posługuję się jedynie aparatem z iphone'a, niemniej uważam, że zdjęcia są na tyle ładne, żebym mogła się nimi z Wami podzielić:







 Ja jako fotograf wyglądam pewnie przezabawnie, cały czas podrywając się i uciekając przed kolejnym bąkiem/osą/motylem/niezidentyfikowanym owadem ;)
A tak serio- nasz świat jest przepiękny. Dlaczego tak go niszczymy? Wycinamy lasy, wyrzucamy śmieci do lasów. Może warto czasem wybrać się na samotny spacer, przemyśleć kilka spaw i w końcu dojrzeć, że w każdym najmniejszym listku na drzewie kryje się coś wyjątkowego...?

A plany na dziś? Zaraz lecę do sklepu, obiecałam pomóc babci w zakupach. Później trening, bo o 11 przychodzi do mnie chłopak, chociaż zobaczę, jak się wyrobię, może po spotkaniu poćwiczę. Zobaczenie się z nim jest dla mnie ważniejsze, pisze dziś egzaminy i chcę go jak najbardziej wspierać. A później może pojadę na działkę, pomóc trochę przy roślinkach. Ah, jak ja kocham mieć wolne! Tyle rzeczy można zrobić! 

PS: Jestem już totalnie kobietą, bez tabletek, bez wspomagania! Poćwiczę dzisiaj, bo pierwszy dzień mam w miarę lekki, ale drugi to masakra, więc jutro zrobię przerwę :)

Potrafię patrzeć głęboko- w ludzi, w przyrodę. Zawsze staram się dostrzec coś pięknego.

instagram blog 

Friday, April 18, 2014

166. Piekarnia wciąż działa ♡

 Domowa piekarnia wciąż działa. Korzystając z nagrzanego piekarnika ( keks wyszedł cudowny! ) piekę bułeczki na śniadanie. Słodkie, kakaowe, owsiane. Pyszne! ♡

♡ Kakaowe owsiane bułeczki ♡

z ricottą i dżemem z czarnej porzeczki

 


 


♡ ok. 130 g płatków owsianych
♡ ok. 300 g mąki ( pełnoziarnista, owsiana, kukurydziana )
♡ 2 jajka
 ♡ 2 łyżki kakao
 ♡ garść żurawiny i ziaren słonecznika
♡ 170 ml mleka
♡ łyżka oliwy
♡ łyżka oleju orzechowego
♡ łyżeczka soli, cukru
♡ kruszonka: kawałek banana, kilka łyżek mąki pełnoziarnistej, masła, cukru pudru i łyżka masła orzechowego
♡ 2 łyżeczki proszku do pieczenia i szczypta drożdży
♡ plaster twarogu

Mąki, płatki, cukier, kakao, sól, proszek i drożdże umieściłam w misce. W drugiej połączyłam olej, oliwę, mleko, jajka, twaróg i bakalie. Połączyłam zawartości obu misek, dokładnie zmieszałam łyżką i przelałam do wyłożonej papierem formy. Z pozostałych składników wyrobiłam kruszonkę, posypałam nią ciasto. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180' i piekłam ok. 35-40 minut, do suchego patyczka.

Z zewnątrz chrupiące, w środku mięciutkie i wilgotne. Idealne na rodzinne śniadanie. Rodzinne, bo mama w końcu ma urlop! Całe święta będzie w domu. To będzie cudowny czas :) 

No, keksy upieczone, ukrywam je w szafce coby ich nie oskubać. A wyszły cudowne! Pochwalic się muszę, że sama pokroiłam do nich 1,5 kg bakalii. I wiecie co? Na ostatniej fidze nóż mi się omsknął i dość mocno okaleczyłam sobie palca z paznokciem włącznie. Ale spokojnie, nic mi nie jest. I nawet w takiej sytuacji nie opuszcza mnie spryt- wychodząc z domu maluję na biało paznokcie. Z daleka wcale się nie odróżniają od plastra na palcu :) Strasznie się wczoraj nachodziłam. Najpierw byłam z chłopakiem na piechotę na rynku, potem w galerii. Z galerii do domu, a po powrocie- dwie godziny spacerowania z kolegą. Normalnie nóg nie czułam ;) Ale mimo zmęczenia za porządki trzeba się brać. Dziś sprzątanie łazienki i ubikacji, mycie żyrandola... Próbowałam zabrać się za lekcje, ale po chwili uznałam, że to jednak nie ma sensu. Humor dodatkowo poprawia mi świadomość, że już za kilka godzin do domu przyjedzie mój dziadek, który pracuje w Austrii. Choć lubię to, że zawsze przywozi mi pyszności z Wiednia i co roku tam jeżdżę, to jednak wolę, jak cała rodzina jest razem. Jakoś tak... cieplej :)

Nie umiem gotować bez robienia bałaganu, ale uwielbiam sprzątać.

 ♡ instagramblog

Wednesday, April 16, 2014

164. Owsianka, szarlotka... w chlebie? ♡

Połączenie wszystkiego, co najlepsze- owsianki, szarlotki, pieczywa, mleka, jaj... Moje ulubione produkty, wszystkie w jednym, pysznym miejscu.

 ♡ Szarlotkowy chleb owsiany ♡

z domowym dżemem dyniowym/ricottą; kawa z mlekiem

♡ ok. 130 g płatków owsianych
♡ ok. 300 g mąki ( pełnoziarnista, owsiana, kukurydziana )
♡ 2 jajka
♡ 170 ml mleka
♡ łyżka oliwy
♡ łyżka oleju orzechowego
♡ łyżeczka soli, cukru
♡ łyżka domowego musu jabłkowego
♡ kruszonka: kawałek banana, kilka łyżek mąki pełnoziarnistej, masła, cukru pudru i łyżka masła orzechowego
♡ 2 łyżeczki proszku do pieczenia i szczypta drożdży
♡ plaster twarogu

Mąki, płatki, cukier, sól, proszek i drożdże umieściłam w misce. W drugiej połączyłam olej, oliwę, mleko, jajka, twaróg i mus jabłkowy. Połączyłam zawartości obu misek, dokładnie zmieszałam łyżką i przelałam do wyłożonej papierem formy. Z pozostałych składników wyrobiłam kruszonkę, posypałam nią ciasto. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180' i piekłam ok. 35-40 minut, do suchego patyczka.



Mamciu, co to jest za chleb...! Lekko słodki, syty, wilgotny, rozpływający się w ustach, ale wcale nie rozpadający się podczas krojenia. Zachwycił wszystkich domowników, ze mną na czele. Z radością wsunęłam sobie go na śniadanie, z domowym dżemem i ricottą. Do tego kawa, towarzystwo rodziny- no, tak to ja mogę zaczynać dzień! :)
A dzień, mimo brzydkiej pogody, zapowiada się przyjemnie. Na 11 idę do kościoła, bo mamy obecnie rekolekcje. Później: galeria z przyjaciółmi. I dzień dla mnie- bez ćwiczeń, bo ostatnio pofolgowałam sobie z ilością aktywności, wynikiem czego są obolałe mięśnie, krzyczące z bólu przy każdym ruchu. Uśmiecham się, chodzę, ale serio- boli. Trochę mam też humor zły ostatnio, z wiadomych przyczyn. Wczoraj bardzo zła byłam, ale ja określam poziom złości na 6/10. Maksymalny poziom złego humoru osiągam rzadko, ale jednak częściej niż inni. Wolę wtedy nie wychodzić nawet z domu, bo boję się, że mogłabym na kogoś naskoczyć, wydrzeć się... A tak świadkiem ,, dziesiątki'' i jedynym wspomnieniem po nim są moje paskudne nadgarstki. 

Czujecie święta? Ja, choć wigilii w tym roku w ogóle nie ogarnęłam duchem, to wielkanoc owszem, pachnie mi dość mocno. Rzeżucha ładnie rośnie, zrywam bukszpan ukradkiem, coby nieuprzejmi sąsiedzi nie zobaczyli, wymyślam menu, szukam przepisów, kompletuje bakalie, łupię orzechy... To będą święta! Nie wiem, czy wam mówiłam, ale jakoś w wakacje się przeprowadzam na inne osiedle, do mieszkania prababci. Obecnie mieszkam z mamą i babcią ( i dziadiem, ale on pracuje w Wiedniu i przyjeżdża co dwa tygodnie ) w trzypokojowym mieszkaniu. A moja prababcia, już prawie osiemdziesięcioletnia kobieta, mieszka sama w dwupokojowym, na czwartym piętrze. Od wakacji ona mieszkać będzie ze swoją córką, czyli moją babcią, u nas, a ja z mamą w jej mieszkaniu. W sobotę idziemy tam spać na próbę, no i przy okazji przygotujemy jakieś jedzenie na niedzielę. Już nie mogę się doczekać! To będzie ciekawe doświadczenie. Muszę się przyznać, że kocham zmiany!

Nie lubię, nie umiem i nie znoszę kłamać- jestem bardzo szczerą osobą.

instagramblog

Saturday, March 22, 2014

140. Miały być drożdżowe ♡

Dzisiejsze gofry miałam zjeść z Patrycją. Hasłem przewodnim były drożdżowe. Jednak gdy wyciągnęłam swoje z opiekacza okazały się ciężkie, zbite, mączne... Zbyt nie pasowały mi do moich wymarzonych, chrupiących gofrów. Za to smakowały komu innemu- Patrycja, zatem zjadłaś dziś śniadanie z moją babcią! :) Ze mną tylko po części. Bo na gofry tak się nastawiłam, że aż kolejne poczyniłam. Waniliowe ♡

♡ Waniliowe gofry

z kremem marshmallows i bananem, dżemem z czarnej porzeczki

♡ 2/3 szklanki mąki ( pełnoziarnista żytnia+kukurydziana)
♡ trochę mleka
♡ jajko
♡ ziarnka z połowy laski wanilii
♡ łyżeczka budyniu waniliowego
♡ 3 tabletki stewii
♡ łyżka syropu waniliowego

Białko ubiłam z pokruszoną stewią i budyniem. Żółtko zmiksowałam z resztą składników. Połączyłam obie masy i piekłam na oleju orzechowym.       



Lekarka wczoraj mnie odwiedziła. Wg niej mam jakąś infekcję górnych dróg oddechowych, coś z zatokami... Zapisała mi jakieś leki i zabroniła wychodzić póki co z domu. Ale mi się tak czas dłuży w tych czterech ścianach! Głupieję w zamknięciu. Gdy nie jestem wśród ludzi zaczynam mieć złe myśli, nie mogę być sama. Co może człowiekowi przyjść do głowy, gdy cały czas tylko przed lustrem stoi?
Rozmowy pomagają, ale na chwilę. Wspólna yoga z babcią- śmiechu dużo daje, oj tak. Ale to mija, to wszystko mija. A co pozostaje? Nie wiem dokładnie. Ale nie chcę być z tym sama. 

Za światem tęsknie, za życiem.

instagram blog  

Saturday, March 15, 2014

133. Cukinia w gofrach ♡

- Mamo, na którą masz do pracy?
- Na popołudnie.
- O, super! Wiesz co to oznacza?
-.... gofry?♡

♡ Czekoladowe cukiniowe gofry ♡

z twarożkiem, miodem, ricottą, żurawiną i masłem orzechowym; kawa


składniki:
♡ 2/3 szklanki mąki ( pełnoziarnista+kukurydziana)
♡ kawałek startej cukinii
♡ 2 łyżki kakao
♡ jajko
♡ 4 tabletki stewii
♡ łyżka ricotty
♡ łyżeczka proszku do pieczenia i budyniu czekoladowego
♡ mleko do rozrzedzania ciasta

Białko ubiłam na sztywno z pokruszoną stewią i budyniem. Resztę składników zmieszałam dokładnie łyżką. Połączyłam obie masy i piekłam w dobrze nagrzanej gofrownicy.





Dziś na opak. Zamiast do śniadania, przed nim uraczyłam się herbatą. Postawiłam na mieszankę o nazwie Victoria, którą-nie chwaląc się- sama skomponowałam. Łączy w sobie imbir, goździki i wyraźny, malinowy posmak. Idealna na taki deszczowy jak dziś poranek!




















Lekcje mijają szybko. Dopiero co był poniedziałek, a tu znów weekend. Gdzieś w natłoku sprawdzianów i innych spraw nie związanych ze szkołą dni mi uciekają. Gonić je za wszelką cenę? Gonić trzeba życie, a nie dni. One nic nie znaczą, są jedynie wyznacznikami upływającymi czasu. 

Chodzę do szkoły, już nie próbuję mieć za wszelką cenę szóstek i piątek. Jak są, to dobrze. Jak wpada trójka- cóż, zdarza się. Skupiam się na rzeczach, które odstawiłam niesłusznie na bok i które teraz muszę nadrobić; przez pragnienie perfekcji w wyglądzie, ocenach i pozycji zapomniałam, jak ważne są kontakty między ludzkie. A może zapomniałam, jak ciężko je utrzymać? Nieśmiało dość, a raczej niepewnie wdrażam się w życie szkolnych koleżanek. Przejmuję ich błahe problemy, ich dziecinne postrzeganie świata...i ich szczęście. Wczoraj przyjaciółka, o nienagannej dodam figurze mi powiedziała : ,, Wiesz, Wiktoria, ja cię nie rozumiem. Jesteś chudsza ode mnie, a wciąż sobie coś zarzucasz. Ja wiem, że muszę zrzucić z nóg. Ale mi się nie chce po prostu; czasu nie mam''. Ja też muszę przestać mieć na to czas. Co innego dbać o siebie, a co innego stawiać na pierwszym miejscu wagę. Co z tego, że będę najchudsza, ile to jest warte, skoro tracę przy tym tak wiele? Nie lepiej być szczupłym, zdrowym, skłonnym zjeść ciasto na mieście z przyjaciółmi, zadowolonym z siebie i życia człowiekiem? Coraz częściej to szczęście mnie dosięga. Mam czasem gorszy humor, ale tylko teraz i trwa on z reguły 10,15 minut; ah, kobiece sprawy. Bo jak cudownie jest żyć, dostrzega się dopiero po roku wegetacji.

Czy żyć kochasz? Kocham szczerze.
A w co wierzysz? W szczęście wierzę. 

Sunday, March 09, 2014

127. Marchewkowo-kokosowe pancakes♡

Ostatnimi czasy niesamowicie ciągnie mnie do marchewek. Nie zabrakło ich w dzisiejszym śniadaniu, w połączeniu, które uwielbiam- z kokosem. W pancakes. Na niedzielę. Na dzień dobry. Bo czy po takim śniadaniu dzień może nie być udany?

♡ Marchewkowo-kokosowe pancakes ♡

z masłem orzechowym, milką philadelphia i serkiem homogenizowanym, syropem klonowym

 

 składniki:
♡ 3 łyżki mąki ( 2 pełnoziarnistej żytniej+1 kukurydzianej)
♡ jajko
♡ łyżeczka budyniu śmietankowego
♡ mleko sojowe kokosowe( tyle,aby rozrzedzić masę)
♡ 2-3 łyżki syropu kokosowego
♡ marchewka
♡ łycha serka homogenizowanego cynamonowego
♡ pół łyżeczki proszku do pieczenia
♡ 3 tabletki stewii

Białko ubiłam na sztywno z budyniem i pokruszoną stewią. Żółtko zmieszałam łyżką z mlekiem, syropem, startą na małych oczkach marchewką, serkiem i proszkiem. Połączyłam delikatnie obie masy. Smażyłam na oleju kokosowym.



 
No, Kobietki! Pochwalcie się- jak spędziłyście wczorajsze święto? Poczułyście się jak prawdziwe księżniczki, świętowałyście nasz dzień? Ja wspominam go z uśmiechem na ustach; rankiem dostałam cudowny zestaw naszyjników od Babci, coby nieco uczcić Dzień Kobiet. Później spotkałam się z P. Dostałam od niego prześliczną różę. Poszliśmy na dłuugaśny spacer do galerii, zrobiliśmy zdjęcia, kupiliśmy sobie przepiękne kubki, w których po powrocie wypiliśmy w moim pokoju herbatę. A po południu po raz pierwszy od tygodnia zaświeciło piękne, radosne słońce. Dzień tak cudowny i beztroski, że aż nierealny; niemniej jednak lepszej soboty wymarzyć sobie nie mogłam.
Dziś natomiast idziemy z P. do kościoła- zarówno on, jak i ja przygotowujemy się do bierzmowania. I coby sobie nieco urozmaicić mszę realizujemy nasz ambitny plan obiegowy, polegający na zaliczeniu jak największej ilości kościołów w Kielcach. Nikt nie powiedział przecież, że wiara musi być nudna!:) Później czeka mnie randka z niemieckim, materiał jest jednak dość łatwy, znajdę więc pewnie godzinkę( lub godziny ) na obejrzenie Kości i jakieś pichcenie.

Dawno nie byłam taka szczęśliwa...♡

askinstagramblog

Friday, March 07, 2014

125. Gofry marchewkowe ♡

Najlepsze. Najpyszniejsze. Najbardziej chrupiące. Gofry tak dobre, że choć napakowałam na nie tony dodatków, to gdy tylko zrobiłam zdjęcia, wszystkie je ściągnęłam, coby lepiej samych gofrów poczuć smak.

 ♡ Marchewkowe gofry ♡

podane z waniliowym twarożkiem i miodem wrzosowym/ jabłkami prażonymi; kawa zbożowa


składniki
♡ 2/3 szkl mąki ( u mnie 2 łyżki kukurydzianej, reszta pełnoziarnistej )
♡ jajko
♡ łyżeczka budyniu śmietankowego
♡ 3 tabletki stewii
♡ pół łyżeczki proszku do pieczenia
♡ marchewka (ok. 50 g ) - sprawdzi się też pewnie pulpa pozostała z wyciskania soku
♡ łyżeczka przyprawy korzennej
♡ mleko do rozrzedzenia ciasta

Gofrownicę dobrze nagrzałam. Białko oddzieliłam od żółtka, ubiłam na sztywno z budyniem i pokruszoną stewią. Żółtko zmieszałam łyżką ze startą na małych oczkach marchewką, mąką, przyprawą, dolewając mleka, by było nieco mniej rzadkie od naleśnikowego. Wmieszałam w masę białka. Gofrownicę posmarowałam olejem orzechowym, wylewałam masę i piekłam do zarumienienia. Wyszły mi 4 gofry.


         

 

Jak chodzę do szkoły już ósmy z kolei rok, tak praktycznie zawsze szłam tam z ochotą i ekscytacją z tyłu głowy; nie licząc oczywiście przypadków, gdy wizja ważnego sprawdzianu lub-o zgrozo-recytacji wiersza nie ciążyła nade mną niby ciemne i gęste chmury. A dziś sprawy potoczyły się zgoła odmiennie- po raz pierwszy po prostu NIE CHCIAŁO mi się iść do szkoły. Bez większego powodu, bo kartkówka z dysocjacji kwasów to dla mnie- coby nie zabrzmieć banalnie- owsianka na mleczku. Chyba każdy musi zaliczyć w życiu porażkę w walce z leniem ( przegraną z premedytacją co prawda). Na swoją obronę zgromadziłam co prawda argumentów kilka(naście); za pierwszy z nich uznaję, że dużo w tym tygodniu ćwiczyłam, leniowi popalić dałam- niech się skurczybyk raz cieszy. Po drugie, mama ma dziś wolne- a że pracuje niezwykle dużo i widzę ją najczęściej rano przed szkołą, gdy wchodzę do jej sypialni i słodkim głosem proszę o jakieś drobne, to chcę spędzić z nią ten dzień. Trzecim powodem, najważniejszym dla mnie, jest to, że wybieram się dziś z przyjaciółką z dzieciństwa na konie. Pamiętacie, jak wam mówiłam ( pisałam...?), że bardzo chcę do tego wrócić? W dzieciństwie to z nią jeździłyśmy; teraz zabiera mnie do swojego klubu. A że czasowo na jazdę bym się mogła nie wyrobić i moja mummy musiałaby zwalniać mnie z ostatnich minut fizyki, a oddawanie karteczki mojej nauczycielce, która jest chyba najperfidniejszą kobietą jaką w życiu spotkałam widzi mi się tak, jak drzewa rosnące korzeniami do góry- nie widzi mi się. 
Babcie to są cudowne istoty- zawsze zrozumieją, postarają się pomóc. Na moją prośbę stwierdziła, że każdy ma czasem taki dzień i rozwiała moje obawy, czy mama się zgodzi na te małe ,, wagary ''. I miała rację, bo mamcia nie dała się długo prosić. Choć starała się mówić poważnie, kazała mi obiecać, że wszystko uzupełnię, w jej głosie czuć było nutę szczęścia, że spędzimy trochę czasu razem.
To cudowne, być dla kogoś ważnym.
Przedłużam zatem weekend o jeden dzień. Zaczynam go pysznym śniadaniem, a w planach mam dziś tylko relaks- zero ćwiczeń, bo bez treningowy dzień sobie ustaliłam- choć chyba można podjąć pod nie jazdę konną, wysiłek w końcu jakiś jest. Oglądanie Kości, gotowanie, może kilka odcinków AMS? Z P. pewnie dziś nie dam rady się spotkać, co nieco humor mi psuje. Macie takie osoby, które działają na Was jak narkotyk i od spotkania do spotkania tylko nerwowo na zegarek spoglądacie? Dziwne uczucie, niemniej przyjemne. 

Życzę Wam, żebyście jakoś przeżyli piątek!  ♡

askinstagramblog

Wednesday, February 19, 2014

109. Piernikowe gofry ♡

♡ Piernikowe gofry ♡

z domowym musem jabłkowym, twarożkiem ze śmietaną i syropem irish cream oraz domowymi suszonymi jabłkami

 

składniki
♡ jajko
♡ 2/3 szklanki mąki ( u mnie pół szklanki kukurydzianej i 1/3 pełnoziarnistej )
♡ mleko i woda do rozrzedzania masy
♡ łyżeczka budyniu śmietankowego
♡ łyżeczka cukru pudru
♡ łyżeczka przyprawy korzennej
♡ 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia

Białko ubiłam z budyniem i cukrem pudrem. Żółtko zmiksowałam z mąką, mlekiem, proszkiem i przyprawą. Połączyłam obie masy. Piekłam w dobrze nagrzanej gofrownicy posmarowanej olejem orzechowym.

Korzystam z wolnego poranka i smażę gofry. To jedyna rzecz, jaką lubię w środy- można zjeść czasochłonne śniadanie. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale od kilku dni dobry humor mnie nie opuszcza. Nie wnikam w moją psychikę, nie szukam powodu. Cieszę się po prostu uśmiechem, swoim własnym i tym, który pojawia się dzięki temu na twarzach moich najbliższych.


Sunday, February 16, 2014

106. Kokosowo-bananowe kluski kładzione, czyli wspólne śniadnanie z Patrycją ♡

Dzisiejsze śniadanie jest owocem mojej współpracy z Patrycją. Razem ustaliłyśmy temat przewodni, danie i jego składniki, czuję się więc, jakbyśmy razem je jadły. Cóż, a może nadejdzie dzień, w którym tak się naprawdę stanie...? Byłoby bardzo miło. Całusy, Patrycja ♡

♡ Kokosowo-bananowe kluski kładzione ♡


składniki
♡ 2,5 łyżki mąki ( ja użyłam 1 kukurydzianą i półtorej pełnoziarnistej )
♡ jajko
♡ pół banana
♡ łyżeczka wiórek kokosowych + trochę do posypania
♡ 150 ml mleka+50 ml wody
♡ łyżka syropu kokosowego (Victoria's)


Wodę z mlekiem zagotowałam. Jajko zmieszałam z mąką, startym bananem, wiórkami. Do gotującego się mleka dolałam syrop, a następnie kładłam zimną łyżeczką ciasto. Gotowałam jeszcze chwilę po wypłynięciu.

Jejku, jakie to dobre! Z ciekawości sprawdziłam, kiedy ostatnio jadłam kluseczki- 1 grudnia! Nie wiem, jakoś zniknęły mi pomiędzy innymi pysznościami, a szkoda, bo smakują... łał ♡

Jednak wczoraj nie leniuchowałam. Z samego rana pojechałam najpierw do jednej, a potem do drugiej prababci. Pomogłam im sprzątać, pogadałam z nimi... Do jednej z nich mam się wprowadzić na wakacje, to znaczy ona zamieszka z moją babcią w obecnym mieszkaniu, a ja z mamą wezmę jej. Potem wróciłam do domu na obiad i poćwiczyłam. Dużo tego było, bo i humor mam ostatnio straszny. Ciężko mi, sama nie wiem... Ze wszystkim. Postanowiłam wrócić do tabletek antydepresyjnych, które miałam zakupione po wyjściu ze szpitala. Zapomniałam jednak, jak one na mnie działają i już o 7 wieczorem zasypiałam. Dziś chodzę jak zombie, na wpół żywa, na wpół martwa, skłaniając się jednak ku temu drugiemu. Chyba jednak nie będę brała ich codziennie, ale w chwilach, kiedy naprawdę sobie nie radzę. Bo tak żyć nie chcę, o nie. Myślałam trochę, że pomóc mógłby mi powrót do jazdy konnej, którą uprawiałam przez jakieś cztery lata. Sama nie wiem.

Wczoraj wieczorem przyszła do nas ciocia. Ciocia, która jest lekarką. Ciocia, której nienawidzę. Dlaczego? Bo to ona pociągnęła za wajchę, która bezpośrednio wprowadziła mnie w anoreksję. Ciocia, która skrzeczącym ( bo wiecznie ma zdarte gardło od swojego mega-ultra-hiper słodkiego i piskliwego głosu ) głosem, z przyklejonym na twarzy uśmieszkiem numer 2349324 mówiła mi o nadwadze. Wolałabym, żeby pysknęła coś wrednego. Nie, ona uroczym, słodziutkim i cieniutknim głosikiem piszczała o tym, jak wyglądam. I tamtego dnia zaczęłam się odchudzać. 18 grudnia 2013 roku, wspomnienie deszczu. A dziś znów przyszła. I wiecie co powiedziała? Że mi się polepszyło, że nie wyglądam już jak kościotrup. Wtedy zapłakana wybiegłam najpierw z domu, potem wróciłam i wzięłam te cholerne tabletki. Bo wolę spać, niż żyć.

Monday, February 10, 2014

100. Kokosowo-orzechowy muffin na setne śniadanie ♡

♡ Kokosowo-orzechowy muffin z truskawkami ♡



składniki
 ♡ 60 g mąki ( u mnie: 30 g kukurydzianej i 30 g pełnoziarnistej żytnej )
♡ jajko
♡ pół łyżeczki proszku do pieczenia
♡ pół łyżeczki sody oczyszczonej
♡ pół łyżeczki cukru trzcinowego
♡ 2 łyżki jogurtu orzechowego+ jedna do dekoracji
♡ 3 łyżki mleka kokosowego
♡ łyżeczka wiórek kokosowych
♡ 2 truskawki
♡ łyżeczka masła orzechowego
♡ kilka orzechów

Mąki zmieszałam z proszkiem, sodą i cukrem. Dodałam 2 łyżki jogurtu, mleczko kokosowe, jajko i zmiksowałam. Wmieszałam wiórki kokosowe. Kokilkę wyłożyłam wysmarowanym margaryną papierem. Wylałam trochę ciasta, włożyłam truskawkę i masło orzechowe, przykryłam resztą ciasta. Piekłam pół godziny w 180', co jakiś czas sprawdzając, czy doszła. Po lekkim ostudzeniu ułożyłam na wierzchu jogurt, truskawkę i posiekane orzechy.



Trochę ciężko w to uwierzyć; dopiero co zakładałam tego bloga, a tu już stuka mi setny post. Dzięki tym wszystkim śniadaniom zyskałam wiele, od wspaniałych znajomych, ciepłych słów pocieszenia i mobilizujących do działania kopniaków po zupełnie nowe kulinarne doznania. Miałam okazję porozmawiać z wieloma osobami podobnymi do mnie, poradzić się w różnych sprawach. To setne śniadanie, które jem w towarzystwie- i nie mówię tu o obecności rodziny, przyjaciółek. Mam na myśli całą blogosferę, z którą dzielę się tym posiłkiem, z którą go celebruję. Można rozczulać się nad tym w wielu słowach, ale ja chyba to ujmę jednym, acz solidnym i niosącym najwięcej dziękuję. 

Z okazji setnego śniadania postanowiłam przyrządzić coś, co jeszcze nie pojawiło się na blogu, a zachwyca mnie i kusi już od dawna. Postawiłam na jednoporcjowego muffina. Smaki wybrałam od razu, bowiem zarówno mleczko kokosowe, jak i jogurt trzeba było zużyć- a marnować jedzenia, zwłaszcza pysznego, nie lubię. Przepis powstał w ciągu chwili. Przejrzałam 9421817 przepisów na muffiny jednoporcjowe, ustaliłam mniej więcej proporcje... a w rezultacie i tak wpakowałam wszystko ,, na oko ''. I jestem z tego tak bardzo zadowolona! Przepis oczywiście póki co bazowy, zmodyfikuję go jeszcze nie raz. Wyszedł wilgotny, nieco mało słodki, ale jak na pierwszego muffina to powiem wam, że dumna jestem. Zwłaszcza, że poczęstowanej Mamie i Babci bardzo smakował. A to jest chyba najważniejsze. 


Sunday, February 09, 2014

99. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ♡

Lubię Wiedeń. Lubię tamtejsze powietrze, tak bardzo różne od kieleckiego. Lubię sklepy, wyposażone tak, że zwykłe wyskoczenie do spożywczaka zajmowało mi kilka godzin, tyle bowiem rzeczy było do obejrzenia. Lubię jeździć metrem i mówić po niemiecku. Lubię jeść maroni i codziennie chodzić na zakupy. Lubię przeliczać euro na złotówki, szukać okazji, zachwycać się Austrią. Lubię oglądać telewizję i cieszyć się, gdy coś uda mi się zrozumieć. Jednak od tego wszystkiego wolę Polskę, moją piękną, małą Polskę. Dlatego tylko z odrobiną żalu mijałam najpierw jedną, potem drugą granicę, zostawiałam za sobą piękne budynki, kolorowe sklepy, tabliczkę z napisem Wien, aby już bez żalu leżeć w łóżku, zajadać gofry i wspominać podróż.
A jest co wspominać! Jak zwykle Wiedeń mnie zachwycił- cóż poradzę, że nieważne ile razy w roku tam jestem, za każdym razem z miłością patrzę na otaczające mnie miasto? To dla mnie taki drugi dom. Tym razem tak jak zwykle spędziłam tam ferie- chodziłam na zakupy, grałam w kości i remika, oglądałam filmy... Najbardziej oczywiście podobała mi się część wydawania pieniędzy. Oprócz 32492183128 miseczek i pierdółek do kuchni udało mi się dorwać coś, o czym jedynie mogłam marzyć, nie robiłam jednak tego tylko dlatego, że nie wiedziałam o istnieniu takiego cuda- krem o smaku pianek marshmallows. Wbrew pozorom wcale nie zamulająco słodkie, ale delikatne, pyszne i subtelne. Grające główną rolę w dzisiejszym śniadaniu.

♡ Kukurydziane gofry z kremem marshmallows/milką philadelphia i truskawkami ♡



Oczywiście w Wiedniu też jadłam śniadania. I nie zapomniałam o fotografowaniu ich! Chyba się już od tego uzależniłam. I naprawdę mi z tym dobrze!



Oprócz cudownego kremu marshmallows kupiłam masło orzechowe, najpyszniejsze jogurty ( marcepanowo-makowy podbił moje serce ), hektolitry zielonej herbaty Arizony, która do Polski jednak nie dotarła z powodu mojego łakomstwa na nią, tony truskawek, pierdoły z ikei i standardowo kupę ciuchów. I w duchu przerażona jestem ilością kilometrów, jaką pokonałam robiąc te wszystkie zakupy. Ale dzięki temu zauważyłam kolejną różnicę kulturową- w Austrii ludzie chodzą z psami wszędzie. Ikea, sklepy z ciuchami, księgarnie, spożywczaki... w każdym z tych miejsc widziałam najrozmaitsze psiaki, od małych buldogów po wielkie owczarki. Poza tym, w Wiedniu jest prawdziwa mozaika ras. Czarni, biali, żółci i zamaskowani- wszyscy stoją w jednym sklepie, w jednej alejce, w jednej kasie. I nikogo to nie dziwi. Tak samo jak nie dziwi ilość chłopaków, którzy spokojnie mogliby wygrać ze mną w konkursie na obcisłe spodnie. Cóż, bywa :)

Podsumowując: wyjazd był cudowny. Nawet nie odczułam upływu czasu- w jednej chwili minęło mi sześć dni i trzeba było wracać do domu. Ale nie rozpaczam. Tęskniłam, wiecie? Za wami. 

Monday, January 27, 2014

92. Cynamonowy kaiserschmarren ♡

Siły już nie mam, wyniszcza mnie to tycie. O ile ranki są w porządku, o tyle wieczory to męczarnia; bolący, wzdęty brzuch i odruch wymiotny. I choć wyglądam grubiej i czuję się grubiej, waga stoi...Czasem chciałabym po prostu usnąć i obudzić się w innym ciele, w innym miejscu... W innym życiu.

Jedni w poniedziałkowe poranki śpią, inni szykują się do szkoły. A ja robię te dwie rzeczy na raz; wciąż w półśnie, z zamkniętymi oczami, zaparzam kawę, wyciągam z lodówki jajka i robię śniadanie, które od dawna chodzi mi po głowie. Śniadanie, z którym zwlekałam stanowczo za długo.

♡ Cynamonowy omlet kaiserchmarren ♡

z bananem, domowym kremem cini-minnis* i cukrem pudrem


składniki
 ♡ 2 jajka
 ♡ łyżeczka mąki kukurydzianej
 ♡ pół łyżeczki cukru pudru
 ♡ łyżeczka cynamonu
 ♡ banan
 ♡ łyżeczka kremu cini minnis*
 ♡ odrobina masła klarowanego

Białka oddzieliłam od żółtek, ubiłam na sztywno z cukrem pudrem. Żółtka rozmieszałam odrobinę z mąką i cynamonem, dodałam do miski z białkami i zmiksowałam. Na patelni rozgrzałam masło, wylałam masę, smażyłam, aż pojawiły się pęcherzyki. Ściągnęłam na deskę ( tracąc przy tym pół omleta XD ), przerzuciłam na drugą stronę i znów ułożyłam na patelni. Gdy doszedł, rozcięłam go na mniejsze kawałki drewnianą szpatułką. Przed podaniem posypałam odrobiną cukru pudru, dodałam banana i krem cini minnis.




O mamciu, jakie to dobre! To zadziwiające, jak coś, co wygląda tak nieatrakcyjnie, jest tak pyszne i niesamowite w smaku. Tak rozpocząć tydzień to ja rozumiem!

W przepisie użyłam kremu cini minnis. Nie, to nie najnowszy, kupny wynalazek ze składem dłuższym niż statut mojej szkoły. Zrobiłam go z domowych płatków cinni minnis, zmuszona przez brak kremu pierniczkowego; potrzebowałam czegoś podobnego, bo wymarzył mi się taki krem jako dodatek do dzisiejszego śniadania, ale pierniczkowego robić nie chciałam, gdyż zamierzam zjeść śniadanie w słoiczku po nim. Więc dziś coś podobnego, ale jednak innego; innego w konsystencji, innego w smaku- ale bynajmniej nie gorszego!

 ♡ Krem cini-minnis  ♡


składniki
 ♡ duuuuża garść płatków cini minnis ( można użyć kupnych, ale wtedy dajcie mniej miodu, gdyż są o wieeele słodsze)
 ♡ chlust mleka, tyle, aby lekko zatopić w nim płatki
 ♡ łyżeczka miodu
 ♡ łyżeczka cynamonu
 ♡ pół łyżeczki masła

Płatki zalałam na 10 minut ciepłym mlekiem. Dodałam miód, cynamon, masło i zblendowałam.

Można domowo? Można! :)


Notabene to ostatni tydzień szkoły; wyliczam już ostatnie dni do ferii ♡ Szybko zlecą, czuję to; kilka sprawdzianów, myślę że dam radę. Jutro spotkanie z przyjaciółką, środa ginekolog, czwartek i piątek zarezerwowany dla Mojego ♡ Poza tym, wraz z końcem tygodnia przyjeżdżają dziadkowie z Austrii. Stęskniłam się już za nimi i nie mogę się doczekać, kiedy ich zobaczę!
Żałuję, że ferie spędzę raczej w domu, a nie w Austrii. Mama jednak ma dużo pracy, a bez niej ten wyjazd nie miałby dla mnie wartości. Chociaż wizja wypoczynku i słodkiego lenistwa w domu wcale nie jest taka zła... Oh, piątku, przybywaj! ♡

A póki co ubieram się w najcieplejsze ubrania, wciągam na głowę kaptur, łapę szybko termos z herbatą i wybiegam na autobus. Trzymajcie kciuki; może nie zamarznę! ♡

Hello :)

 



Saturday, January 25, 2014

90. Waniliowy serniczek na bananowym spodzie ♡

Piekę biszkopty o północy i nigdy nie ugotowałam jajka na miękko. Płaczę jak mi zimno, a gdy się uśmiecham, to dołeczek mam tylko na lewym policzku. Lubię dyskutować, ale czasem jestem nieśmiała. Codziennie biegnę na autobus i codziennie na niego zdążam. Wstaję wcześnie, śpię nie wiele, a makaron lubię nie za smak, a za konsystencję. Boję się niedźwiedzi. Chcę wyglądać kobieco, ale czasem zakładam dużą bluzę i trampki. W makijażu najbardziej podoba mi się sam moment jego nakładania, nie lubię masła, a kiwi jem ze skórką. Dziwakiem zwę  się; i duma mnie przez to rozpiera. 


Wstałam dziś, spojrzałam za okno i mimowolnie się uśmiechnęłam. Biała kraina, cudowny śnieżny świat. Oglądany z ciepłego łóżeczka zachwyca podwójnie. Potem spojrzałam na zegarek- 8:30. I uśmiechnęłam się szerzej. W końcu przespałam całą noc! Aby to uczcić, postanowiłam na śniadanie zjeść coś, co lubię wyjątkowo, a także coś, na co nie mam czasu w dni robocze. A korzystając jeszcze z obecności mamy- coś, czego jeszcze nie jadła. Postawiłam więc na...

♡ Waniliowy serniczek na bananowym spodzie ♡

z borówkami i masłem orzechowym; kawa orzechowa

 
składniki na 1 serniczek
  • 100 g twarogu
  • łycha ricotty
  • jajko
  • łyżeczka mąki kukurydzianej
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
  • łyżka syropu waniliowego
  • kawałek banana
  • łyżeczka masła orzechowego
  • garść borówek amerykańskich
Białko oddzieliłam od żółtka, ubiłam na sztywno z cukrem. Żółtko zmiksowałam z serami, mąką, proszkiem i syropem. Połączyłam obie masy łyżką. Dno kokilki wyłożyłam plastrami banana, rozsmarowałam na nich łyżeczkę masła orzechowego. Wylałam pół masy sernikowej, sypnęłam borówki, przykryłam resztą masy. Zapiekałam 25 minut w 180'.
 

 
Zrobić serniczki, wstawić do piekarnika, iść z psem i wrócić na gorące śniadanie- bezcenne ♡

Z całego serca wyklinam pogodę- zwłaszcza po wczorajszym dniu. O 19 musiałam jechać na spotkanie do bierzmo, które, jak się okazało, trwało pół godziny i miało formę dyskusji nt. nowej ewangelizacji. Spoko, wracamy do domu!... Nie. Autobusy się zrzekły przeciwko mnie i żaden nie chciał przyjechać. 20 minut, -15 stopni. Nawet dwie pary rajtuz, dwie bluzy i trzy pary skarpet nie dały rady. A tu po powrocie trzeba jeszcze z psem iść. Zamarzłam.
O północy piekłam biszkopt na tort. Przyjaciel z pracy mamy ma urodziny, poprosiła mnie, żebym upiekła mu jakieś ciasto. Ale że po szkole nie zdążyłam, to upiekłam po kościele. I tak właśnie lubię- piec w nocy, ćwiczyć wieczorami. Ożywam ze zmrokiem.
Może dzięki temu spałam dziś tak długo? Nie ważne, czuję się super wypoczęta. I chyba dziś dzień ciasta mam: serniczki na śniadanie ( mama zachwycona ♡ ), ozdabiam tort, a wieczorem jedziemy do przeziębionej babci i w ramach niespodzianki chcę jej upiec jabłecznik; postawiłam na to ciasto, gdyż to ona zawsze z niego słynęła, ostatnio jednak parę razy z rzędu jej nie wyszło. Musi za nim tęsknić, więc mam nadzieję, że się ucieszy ♡
 
Wczorajszy wywiad poszedł dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ewaluatorzy są zachwyceni nami, naszą szkołą i wartościami, jakie w nas zaszczepia. Dzięki temu półtora godzinnemu wywiadowi i ja zaczęłam dostrzegać co dała mi szkoła, choć na codzień tego nie dostrzegam- jest to szkoła integracyjna, czyli w każdej klasie oprócz normalnych uczniów są 3-4 osoby z dysfunkcjami, osoby niepełnosprawne. Nie traktujemy ich jakoś specjalnie, żyjemy z nimi, jak z normalnymi ludźmi. To dla nas naturalne. Ale gdy jestem ze znajomymi z innej szkoły i widzimy osobę chorą, to oni się z niej śmieją lub po prostu traktują jak wybryk natury. Dla mnie niepełnosprawność to normalna rzecz u ludzi. Naturalna, to nie jest ich wina. Cieszę się, że chodzę do tej szkoły. Gdzie indziej tolerancji, zrozumienia i współczucia bym się nie nauczyła.
 
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko 5 dni szkoły i ferie! Zaliczę kilka sprawdzianów w tym tygodniu i oddam się w końcu błogiemu lenistwu. Odliczamy ! ♡
 
Niskokaloryczny styczeń