Lubię Wiedeń. Lubię tamtejsze powietrze, tak bardzo różne od kieleckiego. Lubię sklepy, wyposażone tak, że zwykłe wyskoczenie do spożywczaka zajmowało mi kilka godzin, tyle bowiem rzeczy było do obejrzenia. Lubię jeździć metrem i mówić po niemiecku. Lubię jeść maroni i codziennie chodzić na zakupy. Lubię przeliczać euro na złotówki, szukać okazji, zachwycać się Austrią. Lubię oglądać telewizję i cieszyć się, gdy coś uda mi się zrozumieć. Jednak od tego wszystkiego wolę Polskę, moją piękną, małą Polskę. Dlatego tylko z odrobiną żalu mijałam najpierw jedną, potem drugą granicę, zostawiałam za sobą piękne budynki, kolorowe sklepy, tabliczkę z napisem Wien, aby już bez żalu leżeć w łóżku, zajadać gofry i wspominać podróż.
A jest co wspominać! Jak zwykle Wiedeń mnie zachwycił- cóż poradzę, że nieważne ile razy w roku tam jestem, za każdym razem z miłością patrzę na otaczające mnie miasto? To dla mnie taki drugi dom. Tym razem tak jak zwykle spędziłam tam ferie- chodziłam na zakupy, grałam w kości i remika, oglądałam filmy... Najbardziej oczywiście podobała mi się część wydawania pieniędzy. Oprócz 32492183128 miseczek i pierdółek do kuchni udało mi się dorwać coś, o czym jedynie mogłam marzyć, nie robiłam jednak tego tylko dlatego, że nie wiedziałam o istnieniu takiego cuda- krem o smaku pianek marshmallows. Wbrew pozorom wcale nie zamulająco słodkie, ale delikatne, pyszne i subtelne. Grające główną rolę w dzisiejszym śniadaniu.
Oczywiście w Wiedniu też jadłam śniadania. I nie zapomniałam o fotografowaniu ich! Chyba się już od tego uzależniłam. I naprawdę mi z tym dobrze!
Oprócz cudownego kremu marshmallows kupiłam masło orzechowe, najpyszniejsze jogurty ( marcepanowo-makowy podbił moje serce ), hektolitry zielonej herbaty Arizony, która do Polski jednak nie dotarła z powodu mojego łakomstwa na nią, tony truskawek, pierdoły z ikei i standardowo kupę ciuchów. I w duchu przerażona jestem ilością kilometrów, jaką pokonałam robiąc te wszystkie zakupy. Ale dzięki temu zauważyłam kolejną różnicę kulturową- w Austrii ludzie chodzą z psami wszędzie. Ikea, sklepy z ciuchami, księgarnie, spożywczaki... w każdym z tych miejsc widziałam najrozmaitsze psiaki, od małych buldogów po wielkie owczarki. Poza tym, w Wiedniu jest prawdziwa mozaika ras. Czarni, biali, żółci i zamaskowani- wszyscy stoją w jednym sklepie, w jednej alejce, w jednej kasie. I nikogo to nie dziwi. Tak samo jak nie dziwi ilość chłopaków, którzy spokojnie mogliby wygrać ze mną w konkursie na obcisłe spodnie. Cóż, bywa :)
Podsumowując: wyjazd był cudowny. Nawet nie odczułam upływu czasu- w jednej chwili minęło mi sześć dni i trzeba było wracać do domu. Ale nie rozpaczam. Tęskniłam, wiecie? Za wami.
Pyszne gofry , sniadania z austrii tez musilabyc cudne bo tak wygladaja ♥ Bardzo fajnie ze jestes zadowolona z wyjazdu i doskonale cie rozumiem wszedzie dobrze , ale w domu najlepiej , super zdobycze przywiozlas zazdroszcze;) milej nidzieli i wypofzywaj bo masz jeszcze jeden wolny tydzien slodkiego lenistwa w domu ♥
ReplyDeleteAle fajnie że wyjazd się udał. Pochwaliłabyś się swoimi zdobyczami ?
ReplyDeleteŚniadanko na powitanie też pysznie wygląda *_*
I widzę że u ciebie jutro święto się szykuje :D
Kilka osób o to prosi, więc może po prostu dam jutro zdjęcie? : )
DeleteCieszę się, że wyjazd był udany :)
ReplyDeleteOj ja też! : )
DeleteSuper, że wyjazd się udał!
ReplyDeleteI pochwal się, co kupiłaś :D
dam jutro zdjęcie, co? :3
DeleteBardzo chętnie! :)
Deleteo, ja ten krem kupiłam w Niemczech i... jeszcze nie otworzyłam :D
ReplyDeletenie opowiadaj tak, błagam! Austria to takie moje małe marzenie od kliku już lat D: a i za Tobą trochę się tęskniło, zupełnie serio serio
ps. też miałam okazję jeść ten jogurt, ale jedna łyżka wystarczyła, żebym więcej go nie jeść.. :P
Deletemi natomiast tak te jogurty zasmakowały, że prawdziwy zapas do domu sobie sprowadziłam, o! Stanowczo najlepszy! ♥
Deletelubisz mówić po niemiecku?! Boże, ja nie znoszę tego nawet słuchać, a co dopiero się wypowiadać :D
ReplyDeleteFajnie ze wyjazd minął Ci tak dobrze!
jakoś taka silna się czuję, mówiąc w tym języku : )
DeleteJak można lubić mówić po niemiecku? o.O
ReplyDeleteLubię mówić chyba w każdym języku:d
DeleteTO cudownie, ze dobrze spędziłaś czas :) Liczyłam na to :)
ReplyDeleteKrem ten kupiłam kiedyś w Polsce, jadłam i powiem Ci, ze dobry, ale ,,dupy nie urywa" :P
Te psy wszędzie! Matko raj na ziemi jakbym mogła wejść do sklepu z psem i to nie do zoologa...
W Polsce?Gdzie?! : D
DeleteDupy może nie urywa, ale smak i konsystencja na tyle mi przypasowała, że z pewnością kupię jeszcze raz :)
super, że świetnie sie bawiłaś! :)
ReplyDeletenie było innej opcji, tyle osób życzyło mi dobrej zabawy, że chyba musiałam spędzić ten czas cudownie :)
DeleteGofry wyszły Ci idealnie, śniadanka w Wiedniu też. Bardzo się cieszę, że ten wyjazd był udany ;*
ReplyDeleteO tych gofrach marzyłam przez cały tydzień, więc gdyby mi nie wyszły to chyba bym się rozpłakała :D
Deletemarshmallowsów nie lubię, więc kremu nie kupie ..;)
ReplyDeleteale cholernie Ci tej Austrii zazdroszczę...
same pianki też do mnie nie przemawiają, krem jednak nie jest tak słodki i ,, mączny'' jak one : )
DeleteCieszę się, że wyjazd Ci się udał no i, że wróciłaś już do nas :*
ReplyDeletea te śniadanka rewelacjaa! :)
i ten krem! :P
Też się stęskniłam ♥
Deletejadłabym takie gofry, mniam:)
ReplyDeleteostało się trochę, chętnie poczęstuję :)
Deletewygląda na to, że miałaś udany wyjazd, cieszę się :) zazdroszczę Ci, Wiedeń jest przepiękny :)
ReplyDeletea dzisiejsze śniadanie - pychota! :D bardzo bardzo chcę spróbować tego kremu :)
wysyłam po łyżce kremu do całej blogosfery! :)
DeleteKrem marshmallows!? I do tego truskawki? Ale narobiłaś ochoty! :)
ReplyDeleteto połączenie stanowczo zaliczam do lepszych :)
DeletePyszne śniadanko miałaś! No i czekam na pokazanie tych tysięcy miseczek : )
ReplyDeletez pewnością pokażę :D
DeleteKrem musi być pyszny i pewnie baardzo słodki :) Jak owocowo w Twoich śniadaniach, jakby było lato ;p Dobrze, że wyjazd udany - zazdroszczę Ci go, nigdy nie byłam w Austrii.
ReplyDeleteo dziwo nie aż tak bardzo słodki, jak się spodziewałam :)
DeletePodeślij trochę tego kremu ! :D Superowy .
ReplyDeleteZazdroszczę wyjazdu i cieszę się że już wróciłaś ;)
wyślę do każdego :D
Deletewspaniałe zakupy <3
ReplyDeleteteż lubię wyjeżdżać,ale zawsze wjeżdżając / wlatując do Polski cieszę się w środku. i ponad wszystko kocham mój Wrocław. nigdzie nie będzie mi lepiej niż tu.
piękne gofry, no i te dodatki...!
dom to jednak dom!:)
DeleteNareszcie jesteś! Też za tobą tęskniłam i z zachwytem czytam o twoich podróżach i przeżyciach. Zazdroszczę ci, że masz takie miejsce. Nigdy nie byłam w Wiedniu, więc po twoich opowiadaniach mam jeszcze większą ochotę tam pojechać :) Dobrze, że jesteś już z nami :) Powróciłaś z cudownymi śniadaniami jak zwykle.
ReplyDeleteOh, Wiedeń jest cudowny, ale brak mu tej jednej ważnej dla mnie rzeczy... blogosfery!
DeleteSuper, że wróciłaś :D:D Już się nie mogę doczekać tych zdobyczy :):) Cykaj fotki jak najszybciej i pokazuj :) Pyszne gofry :)
ReplyDeletetrochę zdjęć porobię :D
DeleteOch... Zazdroszczę wyjazdu! Nie ma to jak kolejne, miłe wspomnienia na koncie ;)
ReplyDeletePiękne gofry! Muszę w końcu wypróbować moją nową gofrownicę! :)
ReplyDelete