Tuesday, October 07, 2014

253. Auschwitz




Wczoraj, 6 października, wszystkie klasy III mojego gimnazjum pojechały na wycieczkę do Oświęcimia, do obozu śmierci. Bynajmniej nie był to wyjazd, na który czeka się z utęsknieniem, bo ,,nie ma lekcji''. Choć chęć wyrwania się ze szkolnych murów nawet na ten jeden dzień wywoływała w nas, uczniach, nie małą radość, to jednak gdzieś w głębi duszy każdemu ciążyło ziarno zasianego przez plotki o Auschwitz strachu.
O 7:30 wszystkie klasy zebrały się pod szkołą i po szybkim sprawdzeniu obecności udaliśmy się do autokarów. Roześmiana chmara młodych ludzi przepychając się po koleżeńsku, zajęła wyznaczone miejsca. Wtedy jeszcze nie do końca docierało do nas, jak bardzo traumatyczna może być ta wycieczka, dlatego wszyscy jedliśmy, piliśmy, żartowaliśmy i robiliśmy zdjęcia. Nauczyciele z pobłażaniem patrzyli na nasze wygłupy, ale chyba nie mieli serca nas straszyć tym, co mieliśmy zobaczyć już niebawem. Poza tym, każdy z nich już kiedyś był w Oświęcimiu i dobrze znał jego historię. Skoro dla dorosłych ludzi było to wstrząsające przeżycie, po co jeszcze bardziej stresować młodzież?
Po drodze zatrzymywaliśmy się dwa razy, najpierw na stacji benzynowej, potem w olkuszowskim McDonaldzie. Tam zabawiliśmy około godziny, zjedliśmy wczesny obiad i ponownie ruszyliśmy w trasę.
W końcu minęliśmy zieloną tabliczkę z napisem ,,Oświęcim''. Wszyscy przylepiali nosy do szyb autokaru, każdy chciał jako pierwszy zobaczyć obóz. Zaparkowaliśmy koło głównego wejścia do Auschwitz i gdy tylko wysiedliśmy z samochodu, uderzył nas widok ogromnej ilości ludzi. Wycieczki z całego świata przyjeżdżają do Oświęcimia, ale sama nie sądziłam, że będzie ich aż tak wiele... Przed wejściem na teren obozu zostaliśmy podzieleni na trzy grupy. Ja i moje cztery przyjaciółki poszłyśmy z równoległą klasą. Nasza przewodniczka każdemu dała słuchawki i urządzenie odbierające, dzięki której słyszeliśmy jej głos. O 13:30 w końcu weszliśmy do Auschwitz.
Pogoda była piękna, nawet jak na październik. Ciepły wiatr plątał długie włosy dziewczyn, słońce delikatnie przygrzewało, a jego promienie przebijały się przez wielobarwne, jesienne liście. Atmosfera wręcz magiczna, ale w takim miejscu jak obóz śmierci mocno groteskowa. Najpierw stanęliśmy przed główną bramą. Nad wejściem do obozu wisiał napis ,, Arbeit macht frei ''. Dość dobrze znam język niemiecki, więc bez pomocy przewodniczki zrozumiałam przekaz. ,, Praca czyni wolnym''... Przez grupę przelała się pierwsza fala złości. Wiedząc, że było to kłamstwo, po prostu nie dało się patrzeć na to obojętnie.
Potem wchodziliśmy do różnych budynków. Fotografie więźniów, ich stroje, łóżka były niesamowicie wstrząsające, ale najbardziej zabolały mnie zdjęcia dzieci. Cały czas trzymałam przyjaciółkę za rękę i ze świeczkami w oczach wchodziłam do kolejnych pomieszczeń. Wychudzone kobiety. Setki tysięcy butów. Stare grzebienie, garnki, torby należące do więźniów. Filmy dokumentalne. Cele. Ściana śmierci. I w końcu- komora gazowa i krematorium. Cała blada weszłam do obskurnego pokoju, w którym wcale nie tak dawno zabijano ludzi Cyklonem B. Wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ich dusze wciąż są w obozie, że całe ich cierpienie osiadło na Oświęcimiu jak mgła. W głębi duszy chciałam zakończyć zwiedzanie, ale wycieczka obejmowała jeszcze jedno miejsce: Auschwitz II- Birkenau.
Drugą część obozu kojarzyłam już z fotografii. Brama śmierci jest chyba jego znakiem rozpoznawczym. Szliśmy wzdłuż torów, a po obu stronach stały rzędy budynków. Nie mogłam uwierzyć, jak kilka tysięcy osób może naraz zamieszkiwać jeden dom... W końcu zatrzymaliśmy się przy autentycznym wagonie, którym  przewożeni byli ludzie. Tam też dokładnie objaśnili nam zasadę selekcji. Młodzi i zdrowi- do pracy. Dzieci i starcy- do gazu. Trzęsę się, pisząc to. Po prostu boli.
Następnie zobaczyliśmy ruiny komory gazowej. Fakt, że Niemcy ją wysadzili, żeby ukryć dowody zbrodni, jeszcze bardziej mnie zdenerwował... Przewodniczka dokładnie opisywała nam przebieg gazowania, nie oszczędzając żadnych wstrząsających szczegółów. O tym, co działo się z niemowlętami, które jakimś cudem nie udusiły się Cyklonem B, też usłyszałam.
Na koniec weszliśmy do oryginalnego budynku dla kobiet. Duże, piętrowe łóżka, na których spało po 7,8 kobiet na raz. Ciemne pomieszczenia, obdrapane ściany, wszędzie panujący chłód i dziwny zapach. Atmosfera okropna. Szybko stamtąd wyszłam.
W ciszy wróciliśmy do autokaru. Jeszcze nie do końca docierało do nas to, co zobaczyliśmy. Chłopcy starali się trzymać fason, dziewczyny otwarcie szły tuląc się do siebie. Każdemu tłukło się w głowie pytanie: ,, A co gdybym ja tu był?''.
Może nie byłam gotowa na ten wyjazd. Ale na to się nie da być gotowym. Przerażająca historia niczym z najgorszego horroru, która wydarzyła się tu, w polskim mieście. Śmierć milionów, a co najgorsze, bezsensowna śmierć. Inaczej patrzy się na ginącego za ojczyznę żołnierza, a inaczej na dziecko, które za pochodzenie idzie do gazu. Tego się nie da zrozumieć, nie da się wybaczyć. Nie da się zapomnieć. Wycieczka do obozu śmierci brutalnie odbiła się na mojej psychice, wciąż nie mogę przestać myśleć o jednym bolesnym fakcie... Nie należy bać się potworów, duchów, dzikich zwierząt, kataklizmów. Trzeba bać się ludzi, bo tylko oni są wstanie wyrządzić tak wiele złego z premedytacją. Chyba nie ma na świecie gorszej bestii niż zły człowiek. Dziękuję.

PS. Zdjęcie nie moje. Nie byłam w stanie fotografować.

9 comments:

  1. Też tam byłam w tamtym roku, jak każdy trzecioklasista. Przeżyłam to tak samo jak ty. Ja jednak nie potrafiłabym tak tego ubrać w słowa jak ty, nie potrafiłabym i także nie dałabym rady, wspominając to raz jeszcze.

    ReplyDelete
  2. Jak zawsze o tym mysle to milcze... :( smutne historie :(

    ReplyDelete
  3. Jak każdy trzeciwkolasista, i ja miałam w tym roku jechać. Niestety, szkoła wyjeżdża w piątek, a ja miałam niemały wypadek, więc gips na nodze uniemożliwia mi wyjazd.
    Jednak pojadę tam, bardzo chciałabym zobaczyć to wszystko na włase oczy.
    Dziękuję Ci, za tak wzruszający opis.

    ReplyDelete
  4. Trochę minęło, odkąd byłam w Oświęcimiu, ale na myśl o tym autentycznie mam ciarki. Zostawia ślad w psychice...

    ReplyDelete
  5. byłam rok temu, 26 października, piękna pogoda. Ale to co tam było... Od tamtego wyjazdu coś się we mnie zmieniło. I gdy patrze na "problemy" dzisiejszych ludzi to nie wiem, czy śmiać się czy płakać...

    ReplyDelete
  6. pamiętam tą wycieczkę jakby wczoraj.... to już na zawsze we mnie pozostanie...

    ReplyDelete
  7. hm, widząc, jak wstrząsnął Tobą ten wyjazd powiem (dość sadystycznie), że się... cieszę. byłam na wycieczkach w obozach już kilka razy i niejednokrotnie widziałam grupy dzieci które albo obojętnie albo... lekceważąco (!) podchodziły do sprawy.
    jeśli byłabyś zainteresowana- chciałabym polecić Ci książki, które aktualnie czytamy jako lektury szkolne: ,,Proszę państwa, do gazu", ,,U nas w Auschwitzu" czy ,,Inny świat". są to relacje z tychże obozów. książki niesłychane mocne, ale moim zdaniem przeczytanie ich jest warte nawet dużego.. ,,stresu"

    ReplyDelete
  8. Nauczyciele nie chcą nas tam zabrać, ze względu na naszą ułomną psychikę..

    ReplyDelete