Thursday, July 03, 2014

221. Oględów, Staszów, Kielce i naleśniki ♡

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ♡

♡ Naleśniki na maśle z białym serem i dżemem malinowym ♡

podane z syropem klonowym i słonecznikiem 


To był cudowny wyjazd! Tyle śmiechu, spontaniczności i beztroski nie zaznałam już od dawna. Nie
było mnie w sumie w Kielcach pięć dni, a dla mnie minęło to wszystko w ciągu kilku godzin. Do Oględowa pojechałyśmy we czwórkę- ja, Iga, Natalia i jej siostra, dwa lata od nas młodsza Ola. Po półtoragodzinnej jeździe byłyśmy na miejscu. Babcia Natalii, jak to babcia, od razu ugościła nas ,, po wiejsku'' toną pysznego, domowego jedzenia. Potem poszłyśmy na spacer do Sielca, sąsiedniej wsi, pooglądać zawody konne. Pogoda dopisywała, wiec i droga minęła bardzo przyjemnie. Spędziłyśmy tam chwilę, bo o 19 zaczynało się w Oględowie ognisko. Co to była za impreza! Blisko 50 osób, piękna polana, wieś, las... Klimat nie z tej Ziemi. Poznałam mnóstwo świetnych ludzi, oglądałam konstelacje gwiazd i po raz pierwszy, dzięki spacerowi po lesie z pewnym chłopakiem, dane mi było widzieć świetliki. Całe chmary tych bajkowych robaczków latały wokół nas! W Kielcach nie ma takich atrakcji. Do domu wróciłyśmy po trzeciej nad ranem, a kolejny dzień zaczęłyśmy po solidnym wyspaniu się. Później- szykowanie na kolejną imprezę, tym razem festyn o nazwie Szklarki, który miał miejsce w odwiedzanym dzień wcześniej Sielcu. Spotkałyśmy mnóstwo znajomych z ogniska, poznałyśmy też nowych. Posłuchałyśmy koncertów i było naprawdę świetnie, dopóki nie zaczęły się szerzyć bójki. Mimo wszystko zostałyśmy do końca, obejrzałyśmy fajerwerki i
mimo deszczu w świetnych humorach ( spowodowanych zapewne obecnością przezabawnych znajomych) wróciłyśmy do domu. W ogóle to w Oględowie miała miejsce rzecz dziwna, otóż spałam do 10. Niby nic, ale codziennie budzić się punktualnie o tej samej godzinie? Niezwykłe! W poniedziałek Iga musiała już jechać, ja też miałam taki plan. Ale rano odebrał ją tata, a ja chciałam jechać busem popołudniu. Poszłyśmy ze znajomymi na przystanek, żeby mnie pożegnać, podjechał bus, ale nie miał tabliczki ,, Kielce''. Ola powiedziała, że to nie mój, nie wsiadłam więc do niego... Pół godziny później zdzieliłam ją po głowie, bo ten bus to jednak był mój. Ze śmiechem wróciłyśmy do domu i postanowiłam zostać. Wieczorem spotkałyśmy się z koleżanką w domu jednego znajomego i spędziliśmy wieczór rozmawiając. We wtorek natomiast poszłyśmy na dłuższą wycieczkę do Staszowa. Zajęła nam kilka godzin, a jej celem był Rossman. W międzyczasie zrobiłyśmy kilka(set) zdjęć.



 
Potem spotkałyśmy się z jeszcze inną dziewczyną i wróciłyśmy z powrotem do Oględowa. Do północy jednak spacerowaliśmy z chłopakami, a ja znów czułam się wolna, beztroska i szczęśliwa jak pięcioletnie dziecko. W środę tęsknota za domem i poczucie odpowiedzialności wzięły górę i popołudniu wróciłam do Kielc, odpowiednio pożegnana przez rodzinę dziewczyn i znajomych. Do domu wróciłam pełna wspomnień, samych szczęśliwych, mnóstwem zdjęć, butelką soku malinowego i pudełkiem prawdziwych, wiejskich jaj. I z silnym poczuciem, że gdzie jak gdzie, ale na wieś to ja pasuję idealnie.



21 comments:

  1. Takie wyjazdy są potrzebne. Nie tylko ze względu na wakacje, ale ze względu towarzystwa, zapomnienia i dobrej zabawy. Fajnie, że wróciłaś, ale to teraz ja będę miała przerwę. :<

    ReplyDelete
    Replies
    1. Już zaczynam tęsknić- ale miłej zabawy życzę z całego serca :)

      Delete
  2. Naleśniki :3
    Powiem to jeszcze raz - dobrze ci w błondzie ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. dziękuję, ale jednak wrócę do naturalnego koloru. to było takie wakacyjne szaleństwo ; )

      Delete
  3. takie wyjazdy w inne tereny są wspaniałe!
    widzę, że dobrze się bawiłaś!
    a naleśniki omomomom *-*

    ReplyDelete
  4. Ale cudownie spędziłaś początek wakacji, oby takich dni było jak najwięcej ;)
    I zgadzam się z Magdą - do twarzy ci w blondzie !

    ReplyDelete
  5. Bardzo ciekawy wpis. :)))

    Pozdrawiam

    nutkaciszy.blogspot.com
    truskawkowa-fiesta.blogspot.com

    ReplyDelete
  6. Zgrałyśmy się trochę! U mnie też naleśniki :)
    Widzę, że ten wyjazd dobrze Ci zrobił :)

    ReplyDelete
  7. uwielbiam takie wyjazdy i uwielbiam polską wieś- nie ma bez niej dla mnie takich prawdziwych wakacji. i sądzę, że koleżanka celowo kazała Ci nie wsiadać do autobusu, cobyś nieco dłużej tam została ;)
    a naleśniki pierwsza klasa- na maśle są najsmaczniejsze

    ReplyDelete
    Replies
    1. to jednak bardzo wspaniałomyślna koleżanka jest :) wcale ,, pomyłki'' nie żałuję.
      o tak! smak dzieciństwa murowany.

      Delete
  8. Ale genialnie się to czytało :D Na pewno niesamowite masz wspomnienia. Kocham wyjazdy na wieś :)
    Naleśniki podane obłędnie.
    A i muszę to powiedzieć- wyglądasz rewelacyjnie! :D

    ReplyDelete
  9. nie ma nic lepszego niż takie wyjazdy przepełnione zdjęciami i wspomnieniami!
    a naleśniki tak samo cudne jak ty (:

    ReplyDelete
  10. Nalesniki są obłędne <3 ! A ty jestes piekna i ciesze sie ze tak dobrze spedzilas czas <3 !

    ReplyDelete
  11. Wieś to też idealne miejsce dla mnie./ Zazdroszczę wyjazdu! ;)

    ReplyDelete