Jogurt z kiwi, muesli, żurawiną i orzechami
Dziękuję za wszystkie pomysły! Wyszło od Was mnóstwo propozycji, ale niestety nie mogłam zrealizować wszystkich, na imprezę zabrałam więc muffiny szpinakowe i ziołowe grissini z sosami. Nie chcę się chwalić, ale te paluchy są świetne. Nic nie zostało!
To takie dziwnie proste i dziwnie przyjemne, siedzieć wśród ludzi, śmiać się z nimi i z nich i nawet nie potrzebować do tego etanolu we krwi. Choć pierwszy dla towarzystwa nawet ja wypijam. 50 mililitrów sobie w żyłach pływa, to mało bardzo, więc pewność mam, że radość to zasługa ludzi, a nie alkoholu. I to takie proste, wracać przed trzecią i grać z taksówkarzem w ,, jaka to melodia'', i śnieg nocą witać, i widzieć, że ludzie śpią, a ty idziesz sama ulicą i jesteś szczęśliwa.
Wafle z serkiem, truskawkami, bananem, orzechami i posypką muesli
Ostatnie dni były bardzo intensywne. Wstawałam po piątej, jadłam zrobioną wieczorem owsiankę ( nothing special, zalana wodą lub mlekiem, czasem z owocem), szykowałam się i douczałam. Jak zwykle biegałam na autobus, jak zwykle udawało mi się na niego nie spóźnić. Zaliczam wszystkie sprawdziany- i to nawet na piątki! Wpadła też szóstka z polskiego, piątka z wuefu- nauczycielka rzuciła wyzwanie: która najdłużej wytrzyma deskę. Dziewczyny w klasie padały po jakichś 30 sekundach, a ja z przyjaciółką wytrzymałyśmy ponad dwie i pół minuty! Mój życiowy rekord. Pod koniec całe się trzęsłyśmy i umówiłyśmy się, że puszczamy w tym samym momencie. I piątki we dwie dostałyśmy :) Tylko, że do dziś bolą mnie żebra... Nie wiedziałam, że tam też mam mięśnie!
No, ale w końcu weekend. Zaraz lecę na basen, potem poćwiczę w domu i zacznę szykować coś na imprezę. Nie bardzo wiem, co mogłabym przyrządzić, a umówiliśmy się, że każdy coś przyniesie. Może Wy macie jakieś pomysły?
Kanapka z awokado, fetą i sokiem z cytryny + serek wiejski z kiełkami
A pomyśleć, że planowałam zrobić mannę... Nie żałuję innego wyboru- uwielbiam awokado i już się nie mogłam doczekać, kiedy dojrzeje. Dziś rano było idealne :)
Śniegu z dnia na dzień przybywa. To takie trochę błędne koło- pada w nocy, w dzień nieco topnieje, a potem budzę się rano i jest go dwa razy więcej. Gdybym była matematyczką, pewnie napisałabym tu jakieś równanie :D Ale dziś zero matmy- skupiam się na sprawdzianie z biologii i chemii. W czwartek z angielskiego, w piątek z matematyki. Poniedziałek- sprawdzian z geografii i recytacja wiersza. We wtorek- tak, kolejny sprawdzian z biologii! A w środę z gramatyk z polskiego. Plus odpowiedź z historii i pewnie z polskiego, zadania domowe i projekt z niemieckiego na ferie ( wspominałam, że nie znoszę tego perwersyjnego języka? wszystko po niemiecku brzmi jak słowa zboka lub mordercy). No ocipieli chyba w tej szkole! W piątek przed feriami obowiązkowe wagary- ,, nie wyczymię'' kolejnego dnia nad książkami ;D
Ale nawet nie rozpaczam nad tą szkołą, bo dużo rzeczy się dzieje i po prostu nie mam na to czasu. W środy i soboty jeżdżę na basen, więc wyrywam się z domu i z otchłani nauki i się relaksuję. W czwartek przychodzi do mnie kolega, aby pouczyć mnie matmy, ale to zawsze jakieś towarzystwo i coś, na co się czeka. W sobotę wieczorem impreza u przyjaciółki, w przyszłym tygodniu wagary, w walentynki kolejna impreza i już ferie. Jakoś łatwiej mi, gdy przyjemności przeplatają się z obowiązkami ;)
No i zaczynam dostrzegać plusy posiadania samych kolegów na osiedlu. Nie pytają, czy jesteś chora, gdy wychodzisz bez makijażu, czasem psa wyprowadzą lub kupią po drodze do domu mleko czy chleb. A wielka bitwa na śnieżki, gdy wieczorem idziesz z psem jest murowana :D Dobrze, że miałam dresy i zmyłam makijaż- parę razy leżałam twarzą w śniegu. Ale ja lubię być dzieckiem :)